niedziela, 3 maja 2015

Bento-przygoda cz.1

Od lat podobały mi się pudełeczka śniadaniowe bento... kolorowe, piękne, przyciągające wzrok i pobudzające ślinianki mniam ;)
W praktyce? Kompletnie nie widziałam siebie w roli mamy komponującej tą skomplikowaną mnogość kolorów, tekstur, smaków...
Mangi nie lubię.
Ale w postaci bento... ;)

No i wreszcie! Postanowiłam przełamać mój strach przed tym, że nie podołam :D
I postanowiłam nie szaleć.
Krok po kroczku.

Na początek kupiłam pudełeczka do formowania ugotowanych jaj w słodyczokształtne króliczki, samochody, ryby, miśki. Jaka szkoda, że nie zrobiłam tego wcześniej!

Po pierwsze - moje dzieci polubiły wcinanie gotowanych jaj.
Po drugie - mają kapitalną zabawę i uwielbiają to.
Po trzecie - starsze robią już jajeczne bento samodzielnie - to takie proste.
Po czwarte - młodszy sam wcina jaja bez oporów, które miał wcześniej. No bo jajo zjeść nie, ale samochód - pycha :D
Po piąte - jak się przekonaliśmy, jaja przechowane nie w pudełkach bento, ale w tych właśnie opakowaniach genialne sprawdzają się na wycieczkach! Jaja nie uwalniają swojego zniewalającego jajecznego zapachu, są atrakcyjne, mają kształty, a jeśli ktoś nie chce je brać w łapkę, to wystarczy otworzyć pudełko, posolić, i wcinać łyżeczką jajo prosto z pudełeczka. Piękna sprawa :)

Jajczane bento ośmieliło mnie okrutnie - przygoda przestaje być moja, zaczyna być nasza :) Mam więc nadzieję, że część dalsza nastąpi :)

A nasz początek wygląda okrutnie prościutko:

Najpierw pudełeczka zawitały do nas pocztą (ja zamówiłam przez Allegro):
Potem wystarczyło ugotować jajka:
Potem ostudzić je tylko na sekundę, żeby skorupki nie poparzyły rąk:
Jak najbardziej ciepłe obrać ze skorupki i umieścić w pojemniczkach (wkładam nawet te, które niezbyt fajnie mi się obrały):
 
I dopiero teraz umieścić pudełeczka do ostygnięcia:
Kiedy ostygną, te brzydsze wyjadamy łyżeczką, ładniejsze lądują w pudełeczku do jedzenia do łapki:

Nie muszę mówić, że wcinają "się" w mig? :D

1 komentarz:

  1. Fajna sprawa z tymi pudełkami, chociaż sądzę, że moją Magdę i tak nic by nie przekonało do zjedzenia ugotowanego żółtka. Zawsze je zostawia, w pięknej postaci idealnej kulki. ;-) Za to mój syn lub jajo kroić na plasterki takim przecinaczem do jajek (nie wiem, jak się to ustrojstwo prawidłowo nazywa po polsku). Jednak jeśli gdzieś znajdę takie pudełeczka, to spróbuję twojej metody. Zawsze to jakaś nowość, a czasami taka nowość okazuje się bardzo atrakcyjna, prawda? Dzięki za info. Pozdrawiam z Montrealu,
    Moni & Co.

    OdpowiedzUsuń