niedziela, 22 marca 2015

kolory, kolory...

W 17 miesiącu A. zaczął zwracać uwagę na kolory, a jako narzędzie diagnostyczne wykorzystałam ten sprzęt:


Przeróżne rzeczy kładłam do środka, ale do 17 miesiąca A. był zainteresowany wyłącznie zawartością szuflad. Kiedy zobaczyłam, że kładzie wg kolorów, na półce wylądowały także:

oraz książeczki o kolorach, z których najbardziej spodobała mi się ta:


Książeczka ma okładkę, która mi się nie podoba i jest bardzo myląca: w środku nie ma obrazków, ale bardzo ciekawe zdjęcia, które mój najmłodszy ogląda nawet dziś, a ma już 20 miesięcy. Uwielbia przy tym małe kręcidełko odsłaniające obrazki:

oraz fakt, że każdy kolor ma w sobie rozkładówkę, a w środku fantastyczne, duże, piękne zdjęcia:


Jedyny ogromny zawód mojego A. to to, że ostatnia kartka-kolor nie ma rozkładanego zdjęcia (do dziś A. rozdrapuje ostatnią stronę w jego poszukiwaniu...) a mój zawód to to, że książka ma trzy kolory podstawowe: czerwony-żółty-niebieski ale dwa pochodne: zielony-pomarańczowy. Gdyby były jeszcze te cechy w książeczce, to nawet okładkę by się wybaczyło ;)

W międzyczasie zrobiliśmy prezentację trzech kolorów na pierwszym pudełku kolorowych tabliczek, A. był pilnym uczniem, wszystko ładnie powtarzał, totalnie zignorował pudełko po prezentacji po dziś dzień ;)
źródło: alezabawki.co

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz