poniedziałek, 19 stycznia 2015

Krok po kroczku...


Mam trochę postów do nadrobienia... mam jednak nadzieję, że uda mi się ogarnąć i napisać, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach, choć jak do tej pory nigdy nie pisałam wstecz :D


16 miesiąc dla A. okazał się wiekiem przełomowym. Wszystko się zmieniło i zmienia. Jedzenie, toaleta, kąpiel, zasypianie - A. coraz częściej zaczyna przejmować pałeczkę. Przejmuje krok po kroczku to, co dotychczas należało do mnie. Hm... no prawie. Nie przejmuje zasypiania. To chyba jedyna rzecz, która nie działa u mnie w systemie "do trzech razy sztuka w końcu się uda" ;)


* * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Stolik, krzesełko i widelec, czyli wcinamy:

Obserwacja:

Mój A. tolerował wysokie krzesełko tylko przy wspólnych posiłkach i jako sprzęt wspinaczkowy. Z małpią zręcznością pokonywał wszelkie centymetry plastyku, żeby dostać się do siedzenia. Gdy chciał. Czyli do wspólnego (2+3) obiadu. Wyłącznie.

Zmiana w otoczeniu:

Coś jeść trzeba, częściej niż raz dziennie, dlatego przenieśliśmy się (my bo zwykle jemy razem, 1+1) do stolika dziecięcego, ale tradycyjnego, z tradycyjnym krzesełkiem. Niestety, z racji oszczędnościowych ze zbyt wysokim krzesełkiem, ponieważ to, które mamy (made by IKEA) jest ciut za wysokie (siedzenie jest na 30 cm wysokości, zdecydowanie za wysoko, wolałabym takie na 22cm...). Początkowo planowałam jednak się przełamać i kupić mniejsze (co nie jest takie łatwe, bo wszędzie dookoła to samo... a dodatkowo fundusze skromne...). Na szczęście okazało się, że możliwości adaptacyjne dzieci są nieograniczone i po kilku nieudanych próbach szkrabik z małpią zręcznością i prędkością wspinał się na siedzisko :D

Tak więc wcinamy sobie nasze posiłki przy prawdziwym stole, na prawdziwym krześle, z prawdziwymi sztućcami.
Czy Wy też zauważyliście, że ze wszystkich sztućców dzieci najszybciej opanowują widelec? Czy ja coś mówiłam o tym, że mój szkrab coraz chętniej sięga po łyżkę? Sięga nadal, ale jakiegoś specjalnego postępu nie zauważyłam... Łyżeczka najchętniej jest brana do jedzenia jogurtu. I narazie tyle.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * *

 Pożegnanie z pieluszką, część I:

Obserwacja:

Włazi mi paskuda do toalety, gdy z niej skorzystam i ignorując to, co tam robię, milion razy pokazuje paluszkiem i każe sobie powtarzać: toaleta - mama będzie robić siusiu ;) - toaleta itd. rozumiecie... Ogląda, zagląda, wchodzi do toalety, patrzy, otwiera... Do tego zastyga gdy robi siusiu. No nie da się tego ignorować ;)

Zmiana w otoczeniu:

Wkroczyliśmy w pierwszy etap pożegnania z pieluszką p.t. "Nocniczku, to jest A., A. to jest nocniczek". Kupiliśmy go razem w sklepie - ja pokazałam A. dwa, A. wybrał, powędrowaliśmy do kasy i wróciliśmy z nocniczkiem do domu. W sklepie nawet na niego usiadł, w domu nie od razu.
Na tym etapie nie zdejmuję pieluszki, naszym celem jest skojarzenie:
a. do czego służy nocnik;
przede wszystkim jednak wyrobienie nawyku myślenia:
b. w momencie, gdy robię siusiu - potrzebny jest nocnik.

To dlatego nocnik na tym etapie jest w pokoju. Nie jestem w stanie dobiegnąć z A. do toalety na czas (i nigdy wcześniej na tym pierwszym etapie nie byłam, oznaczałoby to rzucanie wszystkiego, łapanie syna, bieg do celu... no nie mój scenariusz, zdecydowanie), w moim przypadku sprawdzało się ulokowanie nocniczka w kącie pokoju. Gdy tylko A. robił, zrobił lub chciał robić siusiu, od razu zapraszałam go, żeby usiadł na nocniczku, tłumacząc, że siusiu robimy na nocniczku.

Jak to wygląda? Gdy widzę znak po-przed-lub w trakcie:
1. mówię mu, co się właśnie wydarzyło-wydarza-wydarzy za chwilę
2. mówię mu, co dzieci robią, gdy chcą zrobić siusiu (siadają na nocniczku, pokazuję na nocniczek)
3. proponuję zdjęcie pieluszki
4. zapraszam do tego, by usiadł na nocniczku
5. pytam, czy chce jeszcze siusiu, czy już skoczył (po czasie jakimś, oczywiście, lub na sygnał A.)
6. zakładamy pieluszkę.

Grunt to spokój. Nie zawsze A. siadał na nocniku, nie zawsze chciał zmienić pieluszkę. Najważniejsze potraktować rzecz normalnie, normalnym tempem gestów, ruchów i tonacji głosu. Z czasem gdy A. zrobił siusiu pokazywał na nocniczek. Powoli szykował się na część II pożegnania z pieluszką :)

Muszę coś jeszcze dodać:

Nigdy ten etap nie trwał u nas długo.
Po pierwsze, dzieci szybko załapywały, że robią lub zrobiły siusiu i nocniczek ma z tym coś wspólnego. Przedłużanie tego przedstawiania byłoby ignorancją wobec faktu, że dziecię me załapało już to, co załapać powinno. Tydzień do dwóch tygodni to max.

Po drugie, my zwykle pieluszkę zmieniamy w łazience, a tu nagle w pokoju, obok nocnika. Może to wprowadzać w zamieszanie i czasami zdarzało się, że A. ignorował nocnik i szedł tradycyjnie do łazienki, dawałam wtedy sobie spokój z tłumaczeniem. Dlaczego w takim razie nocnik w pokoju a nie w łazience? Po co to mieszanie w głowie? Przecież w łazience też się da wytłumaczyć. No da, ale PO zrobieniu siusiu. Jeśli za każdym razem PO szlibyśmy do toalety i pokazywałabym mu nocnik, boję się, że nie załapałby kolejności, albo łapałby trudniej.
Ja starałam się wyłapać moment robienia siusiu - wtedy sadzałam go na nocnik. Gdy po jakimś czasie robił siusiu i dawał znać i pokazywał paluszkiem na nocnik, nocnik powędrował do łazienki.
U nas to działało za każdym razem. Mi po prostu tak było łatwiej. Każdy jednak niech wybierze, co dla niego będzie najlepsze, nocnik w pokoju bywa trudną decyzją :D


* * * * * * * * * * * * * * * * * * *
 Kąpiel:

Obserwacja:

Zabawki to połowa czasu w wodzie. Co z oczu to w łapki, a w łapki dostaje się konkret: mydło. Myjka. Ręcznik do wytarcia zachlapanej buzi - pod ręką być musi. Pojemniki z mydłem w płynie. Szampony. Jednym słowem - wszystko, co należy do łazienki.

Fajny sprzęcicho w łazience to też kosz na pranie. I nawet już mam pomoc przy zdejmowaniu ubranek i wkładaniu ich do kosza. Żyć nie umierać.

Zmiana w otoczeniu:

Wyrzuciliśmy większość zabawek! Mimo to kąpiel jest frajdą! Kto by pomyślał. Daruję sobie poszukiwanie atrakcji łazienkowych, choć nie mam złudzeń, jeszcze do nich wrócę. Ale tymczasem - wystarcza nam kubek, a najlepiej dwa, do przelewania, gąbka - byleby chłonna, myjka, a najlepiej maleńki ręcznik na łapkę, taki jak jest sprzedawany z ręcznikami dla noworodków.

Gdy się kąpiemy:
- mówię kolejno, co będzie/my robić: trzeba zdjąć sweterek/teraz można wejść do wanny/potrzebujesz mydła itd. To wygląda tak, jak byśmy się umawiali na to, co będzie się działo
- staram się być pasywna - innymi słowy, im bardziej jestem stołko-wieszaczkiem, tym lepiej (np. to on wyjmuje rękę z rękawa, ja go tylko trzymam)
- używam określeń "prawa noga" "lewa ręka"
- uzgadniam, jak zrobić każdy kolejny etap "potrzebujesz mydła, podać Ci go?" "teraz nie wypłuczę Ci włosów, bo chyba Ci się to nie podoba, spłuczę za chwilkę". Nie zawsze pytam go o wszystko, bardzo często po prostu go informuję, szanując jego reakcję - to ona mi podpowiada, co dalej robić. Nie jestem zwolenniczką zasypywania dzieci pytaniami - a herbatkę chcesz? a widelec? a łyżeczkę? Sama chyba bym zwariowała... ;)

No więc podchodzimy do tego zwyczajnie. Jedyne, czym się kierujemy, to:
- nic na siłę;
- wiemy obydwoje, co się za chwilę wydarzy;
- szanuję jego reakcje na to, co się dzieje;
- utrzymujemy normalny ton i gesty, żadnego pośpiechu. Zwłaszcza, gdy dzień kiepski a ja podjęłam niezbyt mądrą decyzję o umyciu włosów, A. krzyczy że nie chce piany na głowie, którą już ma, a którą muszę mu spłukać. Może nie zaraz, ale jednak przed wyjściem z wanny. Tak też bywa.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Do tej pory myślałam, że 2 latka to taki przełom rozwojowy. U nas 16 miesięcy :D

8 komentarzy:

  1. Zainspirowałas mnie:) chyba zacznę powoli z nocniczkiem u mojego 14 miesiecznego Pana. A miejsce z kubeczkiem i ściereczką tez malpuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anna, cieszę się :) Nocniczek w pokoju sprawdza się u nas po raz trzeci ;) więc postanowiłam o nim napisać. Myślę jednak że w praktyce warto obserwować swoje maleństwo i być gotowym na każde rozwiązanie... - powodzenia! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Najnowszy usunięty post był świetny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale to opisałaś. Mogę zalinkować Twój post na moim blogu?

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś znalazłam Twojego bloga i czuję, że przepadnę! Jestem mamą 15-miesięcznej Zuzi, a więc prawie rówieśnicy Twojego A. Widzę, że znajdę tu wspaniałe inspiracje, dziękuję! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja dzis znalazłam i przepadlam😄 dziękuje !

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem pod wrażeniem. Mój syn ma 16 miesięcy, ale chyba traktuję go nadal jak dzidziusia i on tak się zachowuje...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem pod wrażeniem. Mój syn ma 16 miesięcy, ale chyba traktuję go nadal jak dzidziusia i on tak się zachowuje...

    OdpowiedzUsuń